Skip to main content
Pomysł Zwierzobusa, choć na pierwszy rzut oka wydaje się godną pochwały inicjatywą prozwierzęcą, nosi znamiona greenwashingu w wykonaniu posła Litewki. Projekt, który ma rzekomo rozwiązywać problem bezdomności zwierząt i edukować społeczeństwo, w rzeczywistości może pełnić funkcję czysto wizerunkową, bez realnego wpływu na systemowe zmiany w ochronie zwierząt.
Przede wszystkim, obietnica bezpłatnych zabiegów weterynaryjnych, chipowania i sterylizacji brzmi dobrze medialnie, ale nie jest poparta żadnym realistycznym planem finansowym. Mowa o „milionowych kosztach” bez podania źródeł finansowania sugeruje, że inicjatywa ma przyciągnąć uwagę opinii publicznej i wywołać chwilowy entuzjazm, ale jej faktyczna realizacja stoi pod znakiem zapytania. Bez współpracy z gminami i powiatami, bez zapewnienia stabilnego budżetu i kadr weterynaryjnych, Zwierzobus może pozostać jedynie efektowną koncepcją bez pokrycia w rzeczywistości.
Niepokojące jest także to, że projekt w dużej mierze koncentruje się na działaniu doraźnym, zamiast na systemowych zmianach. Jeśli Litewka rzeczywiście chciałby poprawić los zwierząt, mógłby skupić się na inicjowaniu zmian legislacyjnych dotyczących surowszego egzekwowania obowiązku czipowania, rejestrowania zwierząt oraz kontroli nad ich rozmnażaniem. Mobilna sterylizacja czy chipowanie w pojedynczych miejscowościach może przynieść chwilowe efekty, ale nie zastąpi dobrze funkcjonujących przepisów i odpowiedzialnej polityki gminnej.
Edukacyjny aspekt projektu również budzi wątpliwości. Pokazywanie filmów na ekranie LED pod szkołami nie rozwiąże problemu niewiedzy na temat opieki nad zwierzętami, jeśli nie idą za tym konkretne zmiany w programach nauczania i rzeczywiste wsparcie dla schronisk czy organizacji zajmujących się adopcją. W tym kontekście Zwierzobus jawi się bardziej jako kosztowny gadżet PR-owy, który ma budować wizerunek polityka jako obrońcy zwierząt, zamiast rzeczywiście pomagać w rozwiązaniu problemu.
Litewka, zamiast organizować spektakularne kampanie medialne, mógłby zainwestować czas i energię w poprawę istniejących mechanizmów ochrony zwierząt – wprowadzenie skutecznych narzędzi do kontroli liczby bezdomnych zwierząt, finansowanie programów sterylizacji na poziomie samorządów czy rozszerzenie kompetencji służb odpowiedzialnych za interwencje. Obecna forma Zwierzobusa, pozbawiona klarownego planu i finansowania, wygląda więc na przykład klasycznego greenwashingu – dużo hałasu o spektakularną ideę, która w praktyce może okazać się jedynie politycznym narzędziem do kreowania pozytywnego wizerunku.
Projekt Zwierzobusa, choć medialnie atrakcyjny, jest kosztownym i mało efektywnym rozwiązaniem w porównaniu do realnych potrzeb w zakresie walki z bezdomnością zwierząt. Zamiast wydawać „miliony” na pojedynczy autobus, który będzie jedynie symbolicznym gestem, znacznie praktyczniejsze byłoby zebranie tych środków i ich sprawiedliwy podział między wszystkie województwa.
Finansowanie kastracji i sterylizacji na miejscu, we współpracy z lokalnymi lecznicami weterynaryjnymi, przyniosłoby o wiele lepsze efekty niż objazdowy autobus, który w najlepszym wypadku dotrze do wybranych miejsc i przeprowadzi ograniczoną liczbę zabiegów. Zamiast kosztownego pojazdu, można by stworzyć skuteczny, długofalowy program, który realnie ograniczyłby liczbę bezdomnych zwierząt poprzez finansowanie zabiegów dla właścicieli zwierząt w trudnej sytuacji oraz wolno żyjących kotów i psów.
Podobnie sprawa wygląda z edukacją – zamiast wydawać środki na ekran LED i pokazy pod szkołami, należałoby inwestować w systemowe działania edukacyjne. Wprowadzenie zajęć o odpowiedzialnej opiece nad zwierzętami do programu szkolnego, organizowanie warsztatów we współpracy ze schroniskami i organizacjami prozwierzęcymi czy tworzenie atrakcyjnych materiałów dydaktycznych byłoby znacznie skuteczniejsze niż jednorazowe akcje z autobusem.
Pomysł posła Litewki, mimo chwytliwej narracji, nie jest niczym nowym, a jedynie powieleniem istniejących inicjatyw, takich jak Sterylkobus czy Chipobus, tyle że w bardziej spektakularnej, ale mniej efektywnej formie. Prawdziwym wyzwaniem jest nie pojedynczy autobus, ale stworzenie trwałego, systemowego rozwiązania, które poprawi los zwierząt na poziomie całego kraju.
Zwierzobus, jako projekt mający rzekomo przeciwdziałać bezdomności zwierząt, powinien jasno określić swoje stanowisko wobec kastracji aborcyjnej – standardowej procedury weterynaryjnej stosowanej w przypadkach bezdomnych suk i kotek w ciąży. Tymczasem poseł Litewka, znany ze swojego sprzeciwu wobec aborcji u ludzi, unika zajęcia stanowiska w tej kwestii, co rodzi poważne wątpliwości co do skuteczności jego projektu.
Jeśli Zwierzobus miałby realizować program sterylizacji, to czy obejmie on także kotki i suki w ciąży, czy może ideologia posła wpłynie na decyzje weterynaryjne, skutkując odmową przeprowadzenia zabiegu? Jeśli Litewka uzna kastrację aborcyjną za niedopuszczalną, jego projekt stanie się wewnętrznie sprzeczny, bo pozwoli na dalsze rozmnażanie się bezdomnych zwierząt, a tym samym przyczyni się do problemu, który rzekomo chce zwalczać.
Brak jednoznacznego stanowiska w tej sprawie sugeruje, że Zwierzobus jest bardziej politycznym przedsięwzięciem niż realnym narzędziem walki z bezdomnością zwierząt. Prawdziwa skuteczność wymaga konsekwencji i oparcia działań na wiedzy weterynaryjnej, a nie osobistych przekonaniach politycznych.