Skip to main content

V Kongres Praw Zwierząt w Senacie wyglądał bardziej jak zamknięte spotkanie znajomych niż publiczne wydarzenie o dużym znaczeniu społecznym. Temat ochrony zwierząt dotyczy milionów ludzi w Polsce – opiekunów, aktywistów, organizacji, behawiorystów, weterynarzy i samorządowców. Mimo to znów zabrakło otwartości i przejrzystości ze strony organizatorów.

Senat opublikował informację o kongresie dopiero trzy dni przed wydarzeniem. Ten krótki termin nie pozwolił na zgłoszenie uczestnictwa ani przygotowanie się do wyjazdu. W efekcie na sali pojawiły się te same osoby, które od lat dominują w tej dziedzinie. Zamiast otwartego wydarzenia powstał zamknięty krąg „swoich”, którzy wzajemnie zapraszają się na panele i potwierdzają własne poglądy.

Brak wcześniejszego programu, zamknięta lista uczestników i pominięcie praktyków pracujących ze zwierzętami to powtarzający się schemat. Taki sposób organizacji nie sprzyja wymianie doświadczeń ani tworzeniu nowych rozwiązań. Ochrona zwierząt w Polsce boryka się z wieloma problemami – od wadliwej ustawy po słaby nadzór nad schroniskami. Jednak o tych kwestiach znów nikt otwarcie nie rozmawiał.

Senat jest miejscem należącym do obywateli, a nie do wąskiej grupy zaproszonych działaczy. Każdy, kto na co dzień działa na rzecz zwierząt, powinien móc wziąć udział w takiej debacie. Dopóki organizatorzy będą trzymać się zamkniętej formuły, trudno liczyć na realne zmiany w systemie ochrony zwierząt.

Oficjalnie kongres odbywał się pod patronatem marszałek Senatu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej oraz wicemarszałek Sejmu Doroty Niedzieli. Podkreślano, że zwierzęta są naszymi przyjaciółmi i partnerami, a sposób ich traktowania świadczy o naszym człowieczeństwie. Wydarzenie to miało być impulsem do dalszej pracy na rzecz zwierząt, jednak forma zaproszeń i organizacji pozostawiła wiele do życzenia.

Warto zadać pytanie: czy naprawdę zależy nam na wspólnej trosce o zwierzęta, czy jedynie na autopromocji w wąskim gronie znajomych? Dopóki takie wydarzenia odbywają się po cichu, nie ma mowy o prawdziwej dyskusji ani o demokracji w rozmowie o prawach zwierząt.