Reklamowanie karm weterynaryjnych przez lekarza weterynarii zawsze budzi emocje, a w przypadku tak rozpoznawalnej postaci jak Dorota Sumińska – tym bardziej. Moim zdaniem jest to praktyka problematyczna i wymagająca krytycznego komentarza, zwłaszcza jeśli spojrzymy na nią z perspektywy etyki zawodu, zaufania właścicieli zwierząt oraz realnych potrzeb kotów i psów.
Autorytet czy marketing?
Lekarz weterynarii w przestrzeni publicznej postrzegany jest jako autorytet – to ktoś, kto powinien stać na straży zdrowia zwierząt i reprezentować wiedzę naukową. Kiedy taka osoba promuje konkretną karmę weterynaryjną, w świadomości odbiorców łączy się to z obietnicą jakości i niekwestionowanej słuszności. Problem polega na tym, że rekomendacja staje się reklamą, a reklama – nawet wypowiedziana przez lekarza – nie jest równoznaczna z obiektywną poradą medyczną.
Konflikt interesów
Trudno nie dostrzec ryzyka konfliktu interesów. Czy rekomendacja danej karmy wynika z jej rzeczywistej przewagi żywieniowej, czy raczej z umowy reklamowej z producentem? Właściciele zwierząt znajdują się w nierównej sytuacji: zaufanie do autorytetu przekłada się na bezkrytyczne kupowanie drogiego produktu, który wcale nie musi być optymalnym rozwiązaniem dietetycznym dla ich pupila.
Wątpliwa jakość karm weterynaryjnych
Karmy „weterynaryjne” często bazują na tym samym schemacie: duża ilość węglowodanów, sproszkowane produkty uboczne pochodzenia zwierzęcego, mała ilość świeżego mięsa, a mimo to wysoka cena. Wspomagają określone terapie, ale nie zastąpią przemyślanej, odpowiednio zbilansowanej diety. Podczas gdy opiekunowie słyszą w reklamach zapewnienia, że „to najlepsze, co można dać”, rzadko mówi się o alternatywach – choćby zbilansowanym żywieniu mokrym z dodatkami mineralno-witaminowymi.
Etyczny wymiar reklamy
Szczególnie bolesne jest to, że reklama karm weterynaryjnych podszywa się pod troskę o zdrowie zwierząt. Wizerunek lekarza – osoby, której zadaniem jest leczyć – zostaje przeniesiony w świat komercji. Efekt? Zaufanie do zawodu weterynarza ulega erozji. Niektórzy opiekunowie zaczynają podejrzliwie traktować każdą rekomendację specjalisty, nawet tę, która wynika z autentycznej troski.
Dlaczego to niebezpieczne?
-
właściciele zwierząt mogą rezygnować z krytycznego myślenia, kierując się autorytetem,
-
tracą pieniądze na produkty, które wcale nie muszą być najlepsze,
-
spada wiarygodność lekarzy weterynarii jako grupy zawodowej,
-
cierpią same zwierzęta, które zamiast odpowiednio dobranej, indywidualnej diety, dostają schematyczne rozwiązania marketingowe.
Podsumowanie
Reklamowanie karm weterynaryjnych przez Dorotę Sumińską to przykład praktyki, która bardziej służy producentom niż zwierzętom. Jest to niepokojący sygnał o komercjalizacji zawodu i mieszaniu autorytetu medycznego z przekazem reklamowym. Zwierzęta potrzebują rzeczowej wiedzy, indywidualnego podejścia i diety dopasowanej do ich biologicznych potrzeb, a nie kolejnej kampanii marketingowej, nawet jeśli twarzą reklamy jest popularny lekarz.



