Przedstawiony przez klinikę weterynaryjną post, chwalący się narodzinami kociąt z niehodowlanej, nierasowej kotki, wywołał kontrowersje i krytykę ze strony środowisk zajmujących się zwalczaniem bezdomności zwierząt. Tego rodzaju publikacja zwraca uwagę na kilka kluczowych kwestii związanych z etyką reprodukcji zwierząt domowych, w szczególności kotów. Pierwszą kwestią jest sama decyzja o propagowaniu informacji o narodzinach miotu z nierasowej, niehodowlanej kotki. Koty domowe, które nie są przeznaczone do celów hodowlanych, mogą być w dużym stopniu podatne na nadpopulację, co prowadzi do wzrostu liczby kotów bezdomnych i przeciążenia schronisk.
Wiele organizacji walczy o ograniczenie liczby niekontrolowanych narodzin kotów, a odpowiedzialne praktyki hodowlane w środowisku weterynaryjnym są kluczowe dla zmniejszania liczby kotów porzuconych i bezdomnych. Z punktu widzenia profesjonalnej praktyki weterynaryjnej publikowanie treści, które mogą być odebrane jako zachęta do przyjmowania zwierząt bez odpowiedzialnego podejścia do ich rozmnażania, jest krokiem wstecz wobec wysiłków zmierzających do ograniczenia problemu bezdomności. Kolejnym ważnym aspektem jest kwestia zdrowotna i psychiczna matki oraz kociąt. Kotka, która nie jest przeznaczona do hodowli, może być narażona na poważne komplikacje związane z donoszeniem i urodzeniem miotu, szczególnie przy komplikacjach wymagających cesarskiego cięcia.
Tego typu zabieg jest obciążający dla zwierzęcia, a rekonwalescencja i opieka pooperacyjna stanowią dodatkowy stres dla matki. Ponadto, młode kocięta wymagają długiego okresu opieki matki, która nie tylko je karmi, ale i socjalizuje, ucząc prawidłowych zachowań i regulując ich emocje. Zbyt wczesne odłączenie od matki, które klinika sugeruje już po dwóch miesiącach, jest niezgodne z zaleceniami wielu specjalistów, którzy podkreślają, że minimalny okres przebywania kociąt z matką powinien wynosić co najmniej cztery miesiące. Jest to kluczowe dla ich prawidłowego rozwoju emocjonalnego i socjalizacyjnego, a wczesne oddzielenie może prowadzić do problemów behawioralnych, takich jak agresja, nieumiejętność kontrolowania emocji czy trudności w relacjach z innymi zwierzętami i ludźmi.
Dodatkowo, sposób, w jaki post został sformułowany – podkreślając radość z „powiększenia rodziny” i żartobliwe podejście do adopcji – może w sposób niezamierzony promować niewłaściwe podejście do adopcji jako spontanicznej decyzji związanej z sezonem lub okresem świątecznym, co z kolei może prowadzić do wzrostu liczby zwierząt porzuconych po Nowym Roku. Tego typu komunikaty, nawet jeśli stworzone w dobrych intencjach, powinny być bardziej przemyślane i koncentrować się na podkreślaniu odpowiedzialności związanej z opieką nad zwierzęciem, a nie na zachęcaniu do adopcji pod wpływem impulsu.
Gdy właściciel kota podziękował klinice (w komentarzu) za przeprowadzenie porodu, jego wypowiedź, choć może się wydawać wyrazem wdzięczności, jednocześnie odsłania poważne zaniedbanie w zakresie odpowiedzialnej opieki nad zwierzęciem. Jego postawa, sugerująca brak świadomości fizycznych i behawioralnych konsekwencji, jakie wiążą się z brakiem kontroli nad rozrodem kota, niestety odzwierciedla szerszy problem w społeczeństwie — nieznajomość oraz lekceważenie zagrożeń, jakie może nieść niekontrolowane wypuszczanie zwierząt domowych.
Kotki wypuszczane na wolność (luzem, bez nadzoru) narażone są na liczne niebezpieczeństwa, w tym kontakt z nieznaną liczbą kocurów, co często skutkuje bolesną i niekontrolowaną kopulacją, a także możliwością zakażeń przenoszonych drogą płciową lub przez kontakt z innymi zwierzętami.
Właściciel, pozwalając kotce na niekontrolowane rozmnażanie, nie tylko stawia ją w sytuacji, która może wpłynąć na jej zdrowie i psychikę, ale też świadomie dopuszcza do jej niezamierzonego rozmnażania. Wprowadza w ten sposób na świat kolejne bezdomne zwierzęta, które mogą przyczynić się do zwiększenia populacji bezdomnych kotów lub zasiedlania schronisk, które już teraz są przepełnione.
Z kolei aspekt ekologiczny — pozostawianie kota domowego w środowisku naturalnym (jako zwierzę bezdomne) — to problem, który ma również swoje odzwierciedlenie w przepisach prawnych. Zgodnie z ustawą o gatunkach obcych, przemieszczanie gatunków udomowionych, takich jak kot domowy, na obszary dzikiej przyrody jest niezgodne z przepisami i może negatywnie wpływać na równowagę ekosystemu. Wolno wychodzące koty stanowią zagrożenie dla lokalnych populacji dzikich zwierząt, zwłaszcza dla gatunków chronionych. Konsekwencje tego są odczuwalne w skali całych ekosystemów, a ich odwrócenie wymaga dużych nakładów pracy i środków finansowych.
W takich przypadkach, jak ten, kluczowa jest edukacja opiekunów zwierząt domowych w zakresie obowiązków i potencjalnych skutków, jakie niesie ze sobą nieodpowiedzialne podejście do opieki nad zwierzętami. Odpowiedzialność za zdrowie, bezpieczeństwo i komfort zwierzęcia spoczywa na jego opiekunie, dlatego kluczowe jest, aby świadomie podejmował działania w jego najlepszym interesie.
Post opublikowany przez lek. wet. Małgorzatę Partykę, choć pełen emocji i osobistych refleksji, koncentruje się wyłącznie na trudach zawodu weterynaryjnego, pomijając szerszą odpowiedzialność społeczną związaną z dobrostanem kotów domowych oraz walką z bezdomnością zwierząt. Stanowisko, które opiera się głównie na obronie przed krytyką, wykluczając refleksję nad skutkami promowania tego typu treści, stwarza wrażenie jednostronnej narracji, która zamiast uwrażliwiać, nieświadomie przekazuje błędny i szkodliwy przykład.
Należy zauważyć, że przedstawienie zabiegu cesarskiego cięcia oraz pochwała urodzenia kociąt, bez uprzedniego podkreślenia problemu rozmnażania niehodowlanych kotów oraz zagrożeń, jakie niesie to dla całego gatunku kotów domowych, może być odebrana jako przyzwolenie na takie działania. Publiczne pochwały dla takiego „powiększenia rodziny kociej” bez wyraźnego kontekstu odpowiedzialnej opieki i sterylizacji są nie tylko nietaktowne, ale i wysoce szkodliwe. Mogą nieświadomie utwierdzić właścicieli zwierząt w przekonaniu, że rozmnażanie kotów to naturalny proces, który nie wymaga kontroli, co znacząco odbiega od zaleceń specjalistów zajmujących się walką z bezdomnością zwierząt.
Pominięcie w tak ważnym komunikacie kwestii odpowiedzialności za niekontrolowane rozmnażanie kotów — problem, który przyczynia się do ogromnego cierpienia i śmierci tysięcy bezdomnych kotów każdego roku — jest główną przyczyną wzburzenia wśród osób walczących o ograniczenie liczby niechcianych miotów. Post lek. wet. Partyki, zamiast skłonić do refleksji nad istotnymi aspektami odpowiedzialności weterynaryjnej w kontekście walki z bezdomnością, skupia się na krytyce tzw. „hejtu,” co jednak odwraca uwagę od głównego problemu.
Dodatkowo, kontekst całej sytuacji, w tym uznanie przez właściciela kotki za stosowne wypuszczanie jej na zewnątrz, co naraziło ją na ryzyko ciąży, pokazuje brak odpowiedzialności i świadomości konsekwencji takiego działania. Przypominanie o trudach pracy weterynarza bez wskazania na problem braku kontroli rozrodu oraz zagrożeń, jakie wolno wychodzące koty stanowią dla ekosystemu i dzikich gatunków chronionych, jest dużym uchybieniem.
Dlatego warto, aby osoby pracujące w zawodach weterynaryjnych, zwłaszcza w sytuacjach publicznych, pamiętały, że pełnią ważną rolę edukacyjną i są przykładem dla właścicieli zwierząt. Promowanie opieki nad zwierzętami powinno obejmować zachęcanie do odpowiedzialnego podejścia, w tym konieczności kastracji, świadomej opieki oraz przemyślanej adopcji, które mają kluczowe znaczenie w walce z bezdomnością zwierząt.